Archiwum maj 2015


maj 25 2015 Początek mojej przygody
Komentarze: 0

CZĘŚĆ 1

Przyszłam w to niezwykłe miejsce. Wtedy widziałam starą ruderę, która lada moment miała się zawalić. Weszłam do środka. W pierwszym pomieszczeniu po lewej stronie było pełno dziewczyn i jeden facet, to był trener. Stałam zmieszana nie wiem co mam robić. Mężczyzna zapytała się mnie co tu robię. Zakłopotana powiedziałam
-chciała bym pojechać na obóz
zakłopotana stałam wszyscy się na mnie patrzyli
-a jak się nazywasz ?
-Ula Kaczorowska
                Usłyszałam śmiech mężczyzny, czułam się nieswojo wszystkie dziewczyny się na niego patrzyły ale żadna się nie śmiała potem powiedział
-nie mówisz rrrrrrrrr, powiedz rower
-rower
-powiedz krrrowa
-krowa
-a powiedz….
nagle odezwała się jedna z dziewczyn <sterniczka Ula>
-trenerze tak nie można to nie jest śmieszne
trener rozbawiony nie zwracając uwagi na moje zakłopotanie szybko zaczął opowiadać
-kiedyś witek przyszedł do mnie i powiedział trenerze mam dziewczynę ja na to jaka ona jest spodziewałem się że usłyszę ładna mądra inteligentna a tu nagle słyszę  nie mówi rrrrrrrrrr
               
W ogóle nie wiedziałam o co chodzi chciałam sobie z stamtąd pójść, ale bardzo zależało mi na obozie. Trener zapytał się mnie czy mam jakieś sportowe ubranie, ale nic nie miałam. Kazał dziewczynom pójść mnie ubrać w coś i iść na bieg. Zdziwiona poszłam za nimi biegłyśmy połowę drogi drugą połowę szłyśmy rozmawiając o wszystkim. Było tak milo, wtedy wiedziałam że musze przekonać rodziców ze właśnie z nimi chce spędzić te wakacje. Po tzn. biegu trener zapytał się mnie jak się tu znalazłam no to opowiedziałam Mu o nauczycielu wf który uczył w mojej podstawówce i o tym że proponował mi ten obóz. Trener wtedy zaproponował mi wyjazd z jego grupom powiedział że dziewczyny są w moim wieku a dziewczyny od trenera wojtka <bo tak nazywał się ten wuefista>są rok starsze. Jak wychodziłam z klubu sterniczka Ula akurat kierowała łódką cztero-osobową, pomachała mi wtedy poczułam ż chce tu wrócić ponieważ, wszyscy tu są tacy mili. W domu i opowiedziałam mamie o wszystkim. Trener postawił mi tylko jeden warunek musze zacząć przychodzić na treningi by nauczyć się podstaw i pokazać że umiem pływać.  W domu nie było  z tym większego  problemu.

Mijały dni ja przychodziłam 3 razy w tygodniu niestety tylko przez dwa tygodnie. Wiadomo szkoła lekcje i sobie myślę a dziś nie pójdę a nie mam czasu itp.
po trzech tygodniach niechodzenia przychodzę a tu trener z reprymendom ale myślę sobie co tam przecież nie mogłam. Idę do szatni się przebadać i kolejna rozmowa, trener porównał wioślarstwo do nauki angielskiego wtedy po prostu śmiechu warte (wtedy tak myślałam).

Na treningach pływałam na tzn. „bączku” to taka łódka którą bardzo ciężko przewrócić bardzo ją lubiłam jadłam sobie na niej kanapki gadałam z dziewczynami które pływały na prawdziwych łódkach.

I w końcu nadszedł te dzień pamiętam poniedziałek rano przed lekcjami, moje pierwsze zejście na skifa  <jedno osobowa łódź sportowa/synonim jedynki>jak to się okropnie chwiało masakra coś niesamowitego ale nie wylądowałam w wodzie. To był mój pierwszy sukces.

 Po kilku treningach na jedynce przyszedł czas na dłuższą wyprawę, płynęliśmy na jedynkach do Portu Drzewnego. Znałam już wszystkie dziewczyny z imienia była tam taka JULIA, chwile po tym jak odpłynęłyśmy do pomostu, coś którejś z dziewczyn się popsuło w łodzi i bała się powiedzieć trenerowi. Wtedy Julia powiedziała zwalmy na nową. Poczułam się źle nie chciałam płynąć dalej ale trudno się mówi.
Wtedy Emilia powiedziała
-ty też jesteś tu od niedawna, a na ciebie nikt nie zwalał winy,  wiec jak chcesz to możesz powiedzieć że to ty, a jak nie to sieć cicho.
-przecież tylko żartowałam
                tak powiedziała a potem już się w ogóle nie odzywała widziałam że było jej głupio i dobrze jej tak. Dziewczyny płynęły tak szybko nie mogłam za nimi nadążyć. Na rzece było pełno kup <pływające popłatane zielsko glony kije trawa> ja cudem ominęłam je wszystkie, a  Julia wpłynęła w jeną ogromną kupę, krzyknęła do mnie
-poczekaj chwile na mnie, zaraz się rozplącze
<po wpłynięciu w coś takiego bardzo trudno się rozplątać glony itp. okręcają się dookoła wioseł steru lub miecza>. Rozplątała się i popłynęła dalej nie poczekała na mnie a ni nic a mogłam ja zostawić byłam podirytowana. Ale ogółem cała reszta była świetna i nie mogłam doczekać się następnej wycieczki .

Zaczęłam kolegować się z taką Laurą mieszkała dość daleko i nie miał jak dojechać do domu musiała chodzić na pieszo. Czasem ją odprowadzałam, opowiadała mi o różnych rzeczach, ale zawsze poruszała temat jednego chłopaka jej przyjaciela miał na imię Paweł dość dziwny gość. Opowiadała zawsze jaki to on nie jest mądry i jaki to on nie jest leniwy. Powiedziała że będzie na obozie no cóż, stwierdziłam wtedy że nie będę nawiązywać z nim bliższych kontaktów. Umówiłyśmy się ze będziemy razem w pokoju, dołączy do nas jeszcze taka Ola  w sumie znałam ją tylko z widzenia.

kocurello : :